Select your language
Afrikaans
Arabic
Basque
Bulgarian
Catalan
Chichewa
Chinese
Croatian
Czech
Danish
Dutch
English
Farsi
Fijian
Filipino
French
German
Greek
Hebrew
Italian
Japanese
Kinyarwanda
Kisongie
Korean
Lingala
Malagasy
Norwegian
Nuer (Sudan/South-Sudan)
Oromo
Polish
Portuguese
Romanian
Russian
Slovak
Somali
Spanish
Swahili
Swedish
Tshiluba (DR Congo)
Turkish
Welsh

Wezwanie do Gilgal

John Nelson Darby

English version: https://www.stempublishing.com/authors/darby/miscbtpb/36002E.html

Przyszedł czas, aby podzielić się z Wami tym rozważaniem

Przeczytajcie, proszę, Prz 25, 11; Sdz 2, 1-5; 1Sm 7, 16; 10, 8; 11, 14.

Kochani Bracia,

Odczuwam wdzięczność, że po stoczonej walce ze złem i atakach ze strony nieprzyjaciela przyszedł czas odpoczynku. Wiem, że chociaż nie możemy spodziewać się odpoczynku zbyt długo, to jednak możemy przyjrzeć się wtedy, jaki był nasz osobisty udział w stoczonej walce i w jakim stopniu posłużyliśmy się bronią cielesną. Stanęliśmy wobec nieprzyjaciela Chrystusa, miotającego oślepiające ciosy pośród zgromadzenia świętych, obraliśmy słuszny cel naprzeciw złu w miejscu świętym, a zostaliśmy zdezorientowani tracąc ostrość widzenia i jasność rozumienia rzeczy. Jaką walczyliśmy wtedy bronią? Tej kluczowej kwestii chciałbym poświęcić moje rozważanie.

Podobnie zdarzyło się już 30 lat temu, gdy straciliśmy z oczu Osobę Pana Jezusa, a nasza uwaga skupiła się na sposobach działania. Zapomnieliśmy, że w starciu z nieprzyjacielem okaże się słabość naszego ciała. Jak to się stało, że w kolejnej już walce okazaliśmy się tak duchowo nieprzygotowani. Pomiędzy obecnym a wcześniejszym atakiem ze strony nieprzyjaciela tak niewiele się nauczyliśmy. Nie wykorzystaliśmy czasu na naukę, nie wyposażyliśmy się w pełną Bożą zbroję. Czyżby nasza uwaga skupiła się tylko na jej części, być może założyliśmy pancerz sprawiedliwości, być może przewiązaliśmy jedynie biodra pasem prawdy, a być może skupiliśmy się na poleganiu na Panu w  nieustannej modlitwie i czuwaniu. Jakkolwiek na to spojrzymy, okoliczności wskazują na naszą porażkę. Jednak nieustanne rozważanie porażki prawdziwego pożytku nam nie przynosi. Skupiając się na niej, stopniowo zaczynamy się z nią utożsamiać, chłonąc, jak składniki pokarmu – to jest niepotrzebne. Nasz duchowy wzrok wyostrza się wtedy, gdy wzrastamy w wiedzy o tym, co święte i prawdziwe, abyśmy z łatwością mogli rozpoznawać zło i upadki. Tak jak Jan w duchu nauczał: to, co jest nieprawdą, staje się widoczne i oczywiste, poprzez to, co jest prawdą. To, co jest ciemnością jest zrozumiałe w świetle, a to co pochodzi od Szatana, poprzez to, co pochodzi od Boga.

Nie jest moim pragnieniem wykazywać błędy poprzez swoje analizy i pisma. Jestem przekonany i mam zaufanie do Boga, że On sam da możliwość każdemu zobaczenia swoich błędów w cichej rozmowie z Nim samym. Nigdy tak nie jest, że angażujemy się w walkę z przeciwnikiem, w której wszyscy opowiadający się otwarcie po Bożej stronie są jednomyślni. Wiara jednych jest silniejsza, innych słabsza, i tak już będzie, dopóki lekko będziemy podchodzić do słów wyrażonych w 2 Liście Piotra, w 1 rozdziale i 5 wierszu: „Dokładając wszelkich starań, dodając do waszej wiary cnotę, do cnoty poznanie”. Kiedy dochodzi w walce do zderzenia różnych przekonań i pojawiają się kłótnie, to bez względu na to, kto wychodzi z tej próby zwycięsko, wszyscy są pokonani. Konflikt między braćmi zawsze rani obie strony, gdy górę bierze nasza cielesna natura. Niestety, nazbyt często tak się dzieje, a korzysta na tym jedynie nasz nieprzyjaciel.

W Księdze Sędziów czytamy o tym, jak plemiona Izraela postanowiły pomścić grzech, jakiego dopuszczono się w plemieniu Beniamina, odmawiając następnie wydania grzeszników pod sąd. Dochodzi do walk, w których obie strony kolejno zadają sobie ciosy, a kiedy już synowie Beniamina zostają całkowicie rozgromieni, okazuje się, że zwycięstwo ma smak smutku. Spośród wszystkich pokoleń Izraela brakuje jednego pokolenia. Zwycięzcy gromadzą się w Mispie, aby złożyć w zapalczywości swojej przysięgę przed Bogiem przeciwko synom Beniamina i stojąc w pokorze w obecności Bożej, widzą, że między nimi nie ma brata. Nawet wtedy, kiedy sprzeciwiamy się sobie wzajemnie i nawet jeśli Bóg daje nam zakosztować zwycięstwa, to całą biedę, jaka wynika z naszych potyczek, Bóg bierze na siebie. Dlatego, jeśli chcemy żyć z Bogiem w zażyłości, musimy dążyć do pojednania, ujmując się za sobą nawzajem w modlitwie, w prawdziwej miłości braterskiej, pomimo błędów, jakie popełniamy i zawsze popełniać będziemy. Nie bądźmy jak poganie szukający sposobów, by jeden nad drugim panować i dominować, lecz bądźmy jak bracia, wiedząc, że to, co sprawia radość Sercu naszego Boga, to gdy chętnie i z radością postępujemy wobec siebie łaskawie. Za to nasz Pan wycierpiał i dlatego karci nas czasem, ucząc pokory. Jednak jak On wyczekuje, by chętnie wysłuchać naszych wyznań, chociaż przecież w pełni potrafi ocenić ich wartość. „Bo pamięta, że ciałem [jesteśmy], wiatrem, który ulatuje i nie wraca.” (Ps 78, 34-39)

Zobaczcie, jak w Księdze Ozeasza Pan pokazuje Izraelowi, jak jedynie Jego lud może wzrastać – a mianowicie tylko w Jego obecności. Kiedy Izraelici wyznali swoje grzechy i słabości, On wypowiedział do nich takie słowa: „Będę dla Izraela jak rosa, tak że rozkwitnie jak lilia i zapuści korzenie jak Liban. Jego gałęzie rozrosną się i jego piękno będzie jak drzewo oliwne, a jego woń jak Liban.” Oby nas nie zabrakło wśród tych mądrych braci, którzy o tym nigdy nie zapomną. (Oz 14, 5-6)

Bóg w Swojej łasce daje nam teraz wytchnąć po konfrontacjach i niesnaskach. Nasz przeciwnik nie odpuści, mogliśmy przekonać się, jak jesteśmy bezradni w radzeniu sobie z takimi trudnościami. Zobaczyliśmy, że cielesna natura wciąż chce nad nami panować, a my wciąż musimy ją powstrzymywać. Uniżmy się w pokorze, ale bądźmy wdzięczni, że Bóg nie pozwolił naszemu nieprzyjacielowi całkowicie zniszczyć nas w naszej słabości. (Ps 124, 6)

Mając już za sobą gorące dyskusje, wypowiedziane, bądź nie, przykre słowa, bardziej podobne ludziom w świecie niż braciom, skoncentrujmy się raczej na naszej duchowej zbroi, aby przygotować się na kolejny atak ze strony szatana, który z pewnością nastąpi. Czy Bóg nie oszczędziłby nas, gdyby nie nasza pycha i duchowa wyniosłość? Kiedy Pan wyprowadzał Izraela z ziemi egipskiej, nie prowadził ich przez ziemię Filistynów, lecz inną drogą – aby ich oczy nie oglądały wojny. Gdy jednak Izraelici stają się wyniośli, Pan pozwala im zobaczyć własną słabość, walcząc na ich oczach ze Swoim nieprzyjacielem (Wj 13, 17; 14, 14-15). Podobnie Abraham musiał przekonać się, kto faktycznie stał za jego wielkim zwycięstwem, gdy z garstką swoich ludzi pokonał pięciu królów. Gdy wraca po bitwie w przekonaniu odniesionego sukcesu, wychodzi mu na spotkanie kapłan Melchizedek, niosąc chleb i wino, w sile i radości od Najwyższego, sławiąc Boga, który to wydał wrogów w ręce zwycięskiego Abrahama. Abraham odczytuje w głębi ducha udzieloną mu, bardzo łaskawie, lekcję pokory i oddaje Bogu chwałę. Chwilę później, gdy nieprzyjaciel próbuje go podejść splendorem sukcesu, oferując należne zwycięzcy łupy i nagrody, Abraham odpowiada: „Podniosłem swą rękę do Pana Boga Najwyższego, właściciela nieba i ziemi” (Rdz 14, 17-22; Hbr 7, 1-4). Wiec jeśli ostatni konflikt pokazał naszą słabość, to bez względu na to, jak smutna była ta lekcja, wysławiajmy Boga, który nas nie opuścił i zawsze będzie nam pokazywał, jak bardzo Go potrzebujemy. „Aby nie chlubiło się przed Nim żadne ciało”(1 Kor 1, 29). Czy zgubiła nas zbytnia pewność, że już osiągnęliśmy stan Filadelfii, czy minęliśmy się z prawdą zabierając się za budowanie organizacji Kościoła – zostawmy już niemądre obwinianie i zajmijmy się wzajemnym wzrostem, pragnąc Bożego błogosławieństwa.

 

 

Zawsze wtedy, gdy rozpoznajemy grzech, w żadnym wypadku nie możemy z nim iść na żadne kompromisy. Ten sam głos Ducha, który zwraca się do zgromadzenia świętych (1 Kor 5, 13), zwraca się do każdego z nas osobiście: „Niech odstąpi od nieprawości każdy, kto wzywa imienia Chrystusa”(2 Tm 2, 19). Więc gdy zgromadzenie nie potrafi poradzić sobie z grzechem z powodu cielesności, każdy staje osobiście przed Bogiem i bierze odpowiedzialność za samego siebie – tutaj kwestia mniejszości czy większości, nie ma żadnego znaczenia. Myślę, że Bóg nie pozwoli swojemu wiernemu dziecku długo pozostawać w osamotnieniu i inni podążą tą samą drogą.

Na koniec zatrzymajmy się jeszcze nad 16 rozdziałem Listu do Rzymian. Wiersz 17 wskazuje na naszą indywidualną odpowiedzialność, wiersz 20 pokazuje charakter Boga, jaki mamy wyrażać poprzez pokój, czy to oddzielając się, czy wycofując z tego, co złe. Bóg widzi, gdzie tkwi korzeń zła i ogłasza, że wkrótce zetrze szatana pod naszymi stopami, zaraz potem następuje zapewnienie Jego łaski w naszym Panu Jezusie Chrystusie (Rz 16, 17 i 20). W kłótniach i walkach na pewno nie wyrażam Bożego pokoju, a jeśli mógłbym pomóc innym, to na pewno nie poprzez trwanie w tym, co złe. Moja postawa może skłonić innych do refleksji, kiedy obieram drogę pokoju. Nie wolno mi trwać w grzechu, a motywy mojego postępowania nie powinny pozostawiać wątpliwości. Jeśli angażuję się w walki, to ich końcem będą niesnaski i niepokój. Przynosząc Bogu wszystkie nasze sprawy, naszym jedynym pragnieniem niech będzie zabieganie o siebie nawzajem, byśmy podążali właściwą drogą, również z tymi braćmi, którzy mogli zbłądzić (Jk 5, 19-20).

John N. Darby (1800-1882)